Papież Franciszek Soros i jego Kościół
Zapraszam do ciekawego spojrzenia na obecnego papieża Kościoła Katolickiego. Nie zgadzam się z każdym słowem napisanym przez autora, jednak ogólne wnioski analizy są ciekawe.
………………………………….
Mówię to z ciężkim sercem: aktualny papież niepokoi mnie.
Niepokoi mnie jego ekstremizm ideologiczny oraz powierzchowność z jaką wydaje się traktować epokalne problemy wstrząsające fundamentami naszych społeczeństw.
Niepokoi mnie jego punktualna strategia medialna – doskonale wręcz spójna z wymaganiami main-stream’u, który – odnosi się wrażenie – przyciąga go w sposób niepohamowany.
Niepokoi mnie fakt, że mówi on dokładnie to samo, co chcą usłyszeć globalistyczne elity.
Niepokoi mnie to, że w odniesieniu do pewnych kwestii – Kościół Rzymski staje się niewolnikiem Ducha Współczesności – zgodnie z rozumowaniem najgorszego rodzaju globalizmu technokratycznego, którego dryf pokutujemy właśnie na własnej skórze.
Niepokoję się, gdy – w związku z imigracją – słyszę papieża wypowiadającego się tak, jak robią to dokumenty Open Society.
A jeżeli głowa Kościoła Rzymskiego wydaje się być replikantem Sorosa – prawdopodobnie wszyscy powinniśmy się zaniepokoić.
Jeżeli papież jest oklaskiwany przez Emmę Bonino (lewicowa polityk włoska, aborcjonistka, niewierząca) i jego przesłanie z trudem można odróżnić od artykułu Roberta Saviano (włoski Żyd, pisarz, lewak, wielokrotnie oskarżany o plagiaty) – oznacza to, że Kościół przestał być czymś wspaniałym i że stał się banalny.
Stanowisko i twierdzenia papieża Franciszka na temat migracji kompromitują go – biorąc pod uwagę poziom utopizmu i brak poczucia rzeczywistości, zawarte w nich, a także ze względu na całkowite zerwanie ciągłości Magisterium Kościoła z nauczaniem Jana Pawła II i Benedykta XVI.
Dla poprzedników Bergoglia – „prawo do emigrowania” (uznane zresztą już przez Jana XXIII w encyklice „Mater et Magistra”) było zawsze poprzedzone przez prawo od niego ważniejsze, tj. „prawo do nieemigrowania – prawo do godnego życia we własnej ojczyźnie” (Jan Paweł II).
Imigracjonistyczny fanatyzm Franciszka – nawet w najmniejszy sposób nie bierze pod uwagę faktu, że przyjmowanie migrantów – jak mówił Jan Paweł II: „Powinno być pogodzone z wymaganiami społeczeństw, do których imigranci mieliby przybyć” i że – jak nauczał Benedykt XVI: „Każde państwo ma prawo do regulowania przepływów migracyjnych oraz wprowadzania w życie polityk podyktowanych ogólnymi wymaganiami wspólnego dobra”.
Imigracja niesie ze sobą konsekwencje traumatyczne w stosunku do tożsamości narodów jej doświadczających – ale, które to narody dla internacjonalisty Bergoglio – na sposób marxistowski stanowią jedynie nadbudówkę.
Wyjaśnijmy: nie podlega wątpliwości, że każdy chrześcijanin – w ramach miłości bliźniego – powinien być zdolny do niesienia pomocy odsuniętym na margines, cierpiącym i potrzebującym. Jest to podstawa pietās –uczucia, którego korzenie znajdują się w nauczaniu Chrystusa; w jego zapowiedzi swej śmieci i zmartwychwstania oraz w historycznych działaniach apostołów.
W artykule nie kwestionuje się katolickiej zasady: „wspólnego, powszechnego dobra, które obejmuje całą rodzinę narodów – ponad jakimikolwiek egoizmami nacjonalistycznymi” (słowa Jana Pawła II).
Dyskutuje się tutaj nad prędkością, z jaką aktualny papież przechodzi na fundamentalizm migracyjny – lekceważąc dramat historyczny exodusu wymuszonego przez potężne siły globalistyczne – i redukuje go do banalnego problemu egoizmów narodowych, które – rzekomo – charakteryzują Europejczyków – rasistów i ksenofobów.
Niedawne przesłanie papieskie nie jest ani rewolucyjne, ani wywrotowe; jest jedynie domestykacją aktualnego pontyficatu na rzecz realizowanego planu.
Franciszek twierdzi, że zasada priorytetu osoby ludzkiej „zobowiązuje do przedłożenia bezpieczeństwa osobistego nad bezpieczeństwo narodu”.
Twierdzenie samo w sobie ma związek z tradycją Kościoła i Zachodu: świętość życia narzuca perspektywę, w której nie istnieje jako taka żadna racja stanu, która miałaby przewagę nad ludzkim życiem. Rządy państw mają obowiązek moralny ratowania migrantów i chronienia tych, którzy przybywają po dramatycznych przeprawach. Jednakże, kiedy papież mówi, że imigrację należy zaakceptować niezależnie od bezpieczeństwa narodowego danego kraju – wtedy kwestia staje się groźna.
Dzisiejsze państwa nie opierają się na zasadach boskich, ale na kompromisie pomiędzy przynależnością tożsamościową, wolnością indywidualną i bezpieczeństwem – a to ostatnie właśnie państwo powinno zapewniać.
Jeżeli państwo nie wypełnia tego obowiązku – tym samym nie realizuje powodów, dla których zostało powołane do istnienia. W tego rodzaju kontekście „bezpieczeństwo narodowe” nie jest racją stanu, ale staje się bezpieczeństwem indywidualnym poszczególnych jego obywateli, o które powinny dbać aparaty państwowe wszystkich pojedynczych narodów – pod rygorem ewentualnego unieważnienia relacji zaufania pomiędzy państwem i jego obywatelami.
Być może papież Franciszek nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego stwierdzenie niszczy wręcz same korzenie demokracji zachodniej i że jego stanowisko zatrważająco przypomina postawy „wnuczków Sorosa” manifestujacych na ulicach miast europejskich z transparentami „No states, no borders”.
Odpowiedzialność indywidualna:
Papież Franciszek stwierdza również, iż: „Łączenie rodzin (migrantów) – włącznie z dziadkami, rodzeństwem i wnukami – powinno odbywać się bez jakiegokolwiek uzależniania tego procederu od warunków ekonomicznych migranta proszącego o to”.
A zatem – innymi słowy: Jeżeli imigrant przybywa nielegalnie do danego kraju – jego mieszkańcy powinni utrzymywać nie tylko jego, ale również jego krewnych – w imię integralności jego rodziny (którą on sam zniszczył emigrując, oczywiście za wyjatkiem przypadków faktycznych uciekinierów wojennych). (…)
To wszystko bynajmniej nie jest Doktryną Społeczną Kościoła Katolickiego – jest natomiast Doktryną Socjalizmu.
Dla Franciszka imigracja nie jest dramatem historycznym, ale stanowi cel, który należy osiągnąć – plan do realizacji w ramach ekumenicznego marzenia o integracji globalnej.
Dla obecnego papieża – Argentyńczyka i pasjonata Trzeciego Świata – globalna imigracja wydaje się być celem, planem do przeprowadzenia, projektem do zrealizowania.
Wykorzenienie milionów istnień ludzkich z własnej ziemi, z własnych wiekowych tradycji i tożsamości widziane jest przez niego jako korzyść mająca umożliwić urzeczywistnienie ekumenicznego marzenia o globalnej integracji.
P.S. Czy wolno modlić się do obrazów? => Bezpłatnie
Formularz z NeTeS
13 Responses to “Papież Franciszek Soros i jego Kościół”
Małgorzata Konstańczak on 27 sierpnia 2017
mnie nie niepokoją wizje papieża Franciszka ani jego nadzieje na stworzenie równości na ziemi. Takiej możliwości po prostu nie ma. Zadziwia mnie infantylizm na tym Piotrowym tronie.
Iwona on 30 sierpnia 2017
Jakaś siła- niewidzialna ręka- zakulisowo rozpoczęła wojnę w imię religii. ISIS jako narzędzie tej wojny dzisiaj sieje postrach w narodach. Jednak ktoś zakończy tę wojnę w imię religii doprowadzając wszystkich do pojednania ze sobą. Ekumenia zostanie zrealizowana tylko wtedy, kiedy świat ujrzy na własne oczy optymalne rozwiązanie problemu migracyjnego dla obu stron konfliktu społecznego. Inkorporacja wszystkich religii nieunikniona. Jest tylko jedna osoba, która może to zrobić- jezuita Bergolio, papież Franciszek. Hrabia Monte Christo powraca. Narody będą wołać: bravo, Bergolio!
Robert on 30 sierpnia 2017
Iwona
Tylko że papież jest za islamizacją, to jak dokona zjednania?
Iwona on 30 sierpnia 2017
Tu chodzi o połączenie obu religii pod jednym sztandarem, gdzie autorytetem duchowym dla wszystkich pozostanie papież. W myśl zasady heglowskiej połączenie tezy z antytezą daje syntezę. Przez analogię z połączenia obu kultur- zachodniej z muzułmańską (tu można też dorzucić kulturę żydowską) możemy otrzymać zupełnie nową jakość. Na drodze socjotechniki otrzymamy takie społeczeństwo, jakie chcemy mieć. Tak więc islamizacja w tym przypadku nie jest docelowa czy też pożądana. Punktem jednoczącym obie religie będzie Fatima. Miasto w katolickiej Portugalii nazwano Fatimą na cześć córki Mahometa. Wtedy był to wyraźny ukłon w stronę muzułmanów. Kto wie być może w geście dżentelmeńskim w imię pokoju muzułmanie dołączą do matki wszystkich kościołów.
Tomek on 30 sierpnia 2017
Panie a jak to jest z nastawieniem drugiego policzka , przecież tak nauczał Chrystus? to znaczy że my chrześcijanie nie mamy prawa do obrony siebie? Proszę o wyjaśnienie tych słów- „jesli Cię kto uderzy w jeden policzek to nastaw i drugi”. Przydał by się artykuł na ten temat, czekam na Pana opinie.
Pozdrawiam.
Robert on 31 sierpnia 2017
Tomek
Bóg mówi, że on wymierzy karę i pomstę, dlatego nie powinniśmy oddawać zło za zło.
Skoro Chrystus znosił znieważania, to Jego wyznawcy również będą znieważani.
Robert on 31 sierpnia 2017
Iwona
nawet nie wiadomo czy fatima to nie fałszywka.
Polecam nie budować poglądów na proroctwach, których nie ma w Biblii.
Iwona on 31 sierpnia 2017
Robercie,
Fatima to jest fałszywka…
Jeżeli natomiast masz na myśli proroctwo z księgi Objawienia Jezusa Chrystusa spisane przez Jana z 13 rozdziału, to tutaj rzeczywiście mamy różne poglądy. Wszystko, co napisałam powyżej odnoszę bezpośrednio do 13 rozdziału tej księgi.
Tomek on 31 sierpnia 2017
Zgadzam się z wymierzaniem kary, ale mi chodziło o ochronę swojej ziemi , rodziny, kraju czy to znaczy że mamy się nie bronić np. przed islamistami tylko liczyć że Bóg wymierzy karę? mamy być ofiarami?
Robert on 1 września 2017
Tomek
jak najbardziej należy się bronić, ale nie zabijać.
Możemy zamknąć granicę, nie zgodzić się ich przyjmować itd.
Tomasz on 1 września 2017
sam Pan granic nie zamknie jeśli rząd zdecyduje inaczej to i tak Pan będzie zbierał żniwo ich decyzji, jeśli dojdzie do bezpośredniego zagrożenia życia Pana czy Pana rodziny to czy nie będzie ich Pan bronił jeśli trzeba będzie nawet zabić oprawców?
Robert on 1 września 2017
Tomasz
to już są indywidualne decyzje, zgodne z własnym sumieniem.
Jednak trzeba wziąć poprawkę na swoje życie, czyli czy jesteś w stanie umrzeć za wiarę w Boga?
Tomek on 1 września 2017
wielu katolików,chrześcijan odpowie że są wstanie umrzeć za wiarę w Boga, jednak gdyby nadszedł dzień próby….
Panie Robercie jestem osobą wierzącą, chrześcijaninem ale jak zna siebie na pewno nie pozwoliłbym zrobić krzywdy mojej rodzinie ani sobie, mysle że Pan postąpił by tak samo bo to normalne odruchy ludzkie. Chrystusowi chodziło o nieszukaniu pomsty na naszych winowajcach a nie o samoobronie własnej i naszych rodzin.
Pozdrawiam.